Końcem września w Zabrzu wystąpił Chuck Mangione. Większość osób kojarzy go z muzyki do filmu Dzieci Sancheza. Pewnie mało kto widział ten film, ale muzyka jest rozpoznawalna. Podobnie jest w moim przypadku, a raczej było, ponieważ po zabrzańskim energicznym koncercie, nadrabiam straty i zapoznaje się z muzyką Chucka. Niesamowite, ile energii drzemie w 70-cio letnim człowieku. Chuck z zespołem dał takiego ognia, że publiczność kilka razy obdarowała wszystkich muzyków długą owacją na stojąco. Szkoda tylko, że Chuck słodził słuchaczom, a mimo to zagrał tylko jeden bis. Wyciszenie burzy oklasków po pierwszym bisie uciszyło dopiero zaświecenie świateł i puszczenie z głośników muzyki "na wyjście". Także obostrzenia, co do fotografowania nie wszystkim się podobały i panowie pilnujący musieli przez większą część koncertu upominać od czasu do czasu niektórych samowolnych fotografów. Cóż, i ja nie mogłem sobie pozwolić na opuszczenie koncertu bez przynajmniej jednej foto-pamiątki. W trakcie bisu zrobiłem tą fotografię. Myślę, że Chuck nie ma mi tego za złe (ważne, że każdy robi swoją robotę dobrze :)
piątek, 1 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz