środa, 27 października 2010

Tak się złożyło, że się udało

Pakowanie do marszrutki w ArmeniiNasza tegoroczna armeńska przygoda rowerowa znalazła się w druku. Można po nią sięgnąć kupując listopadowy numer magazynu Rowertour. Armenia na rowerach to wyprawa numeru, a na opowieść o gościnności Ormian, pięknych widokach i wielu różnorodnych smakach tego kraju magazyn przeznaczył 10 stron zilustrowanych 10 fotografiami uczestników. Moje zdjęcia znalazły się na okładce i wewnątrz numeru. Tytuł nawiązuje do faktu, że część z nas jechała na rowerach składanych. Dwaj panowie natomiast ciągnęli za sobą przyczepki ze swoimi pociechami. Korzystając kilkukrotnie z różnych lokalnych środków komunikacji musieliśmy się mocno składać z tym całym sprzętem, by wszystko się udało. Okazuje się, że do rosyjskiej Gazeli - marszrutki wielkości tranzita czy transportera można zmieścić 7 rowerów, 2 przyczepki, 7 sakw, podręczne plecaki, 9 osób i kierowcę ;)

Zapraszam do poczytania.
Autorzy tekstu i innych zdjęć: Grażyna oraz Remigiusz.


Armenia - wyprawa numeru w magazynie Rowertour

piątek, 1 października 2010

Z ziemi serbskiej do Rzeczpospolitej

Może to i stary kotlet, ale odgrzany na nie byle jakiej patelni :) czyli moja pierwsza publikacja w Rzeczpospolitej. Zapraszam do krótkiej lekturki.

Artykuł w Rzeczpospolitej o wyprawie po Serbii i Macedonii

Dzieci Sancheza na żywo

Końcem września w Zabrzu wystąpił Chuck Mangione. Większość osób kojarzy go z muzyki do filmu Dzieci Sancheza. Pewnie mało kto widział ten film, ale muzyka jest rozpoznawalna. Podobnie jest w moim przypadku, a raczej było, ponieważ po zabrzańskim energicznym koncercie, nadrabiam straty i zapoznaje się z muzyką Chucka. Niesamowite, ile energii drzemie w 70-cio letnim człowieku. Chuck z zespołem dał takiego ognia, że publiczność kilka razy obdarowała wszystkich muzyków długą owacją na stojąco. Szkoda tylko, że Chuck słodził słuchaczom, a mimo to zagrał tylko jeden bis. Wyciszenie burzy oklasków po pierwszym bisie uciszyło dopiero zaświecenie świateł i puszczenie z głośników muzyki "na wyjście". Także obostrzenia, co do fotografowania nie wszystkim się podobały i panowie pilnujący musieli przez większą część koncertu upominać od czasu do czasu niektórych samowolnych fotografów. Cóż, i ja nie mogłem sobie pozwolić na opuszczenie koncertu bez przynajmniej jednej foto-pamiątki. W trakcie bisu zrobiłem tą fotografię. Myślę, że Chuck nie ma mi tego za złe (ważne, że każdy robi swoją robotę dobrze :)

Chuck Mangione w Zabrzu